Wielkie derby Europy
Całemu światu zapiera dech w piersiach, kiedy na boisko mają wejść dwie najmocniejsze drużyny ligi hiszpańskiej, a zdaniem wielu, dwie najmocniejsze drużyny świata. Gran Derbi to zawsze święto futbolu, na które czekają fani piłki nożnej od Las Vegas po Tokio. Tegoroczne zmagania hiszpańskich gigantów, zgodnie z opiniami ekspertów, miały pokazać wyższość Realu Madryt, który mimo iż na początku sezonu, krytykowany był za miliony wydane na Garetha Bale'a, prezentuje w tym roku formę godną wielokrotnego zdobywcy pucharu Ligi Mistrzów. Już w pierwszej połowie obydwie drużyny wytoczyły swoje największe działa. Iniesta, zwany przez wielu mózgiem Barcelony, nie dał żadnych szans goalkeeperowi królewskich, strzelając od poprzeczki. Chwile później Ángel di María popisał się dwoma fantastycznymi dośrodkowaniami, których adresatem był Benzema. Fenomenalnie dysponowany tego dnia francuz, obie te sytuacje zamienił na bramki i to gospodarze z Madrytu objęli prowadzenie. Kiedy kibice na stadionie myśleli już o tym, czy w przerwie kupić sobie frytki czy hot doga, o swoim istnieniu przypomniał Argentyńczyk Leo Messi, który w swoim stylu, strzelił nie do obrony, obok bezradnie interweniujących obrońców. Do połowy wynik 2:2.
Druga połowa to znowu wielkie emocje, tym razem jednak, to nie piłkarze obu ekip a sędzia spotkania, Pan Undiano Mallenco wybił się na pierwszy plan. Dwa rzuty karne dla Barcelony, jeden dla Realu i czerwona kartka dla Ramosa, to idealnie obrazuje drugą połowę spotkania. Egzekutorzy w obu ekipach byli bezbłędni, Ronaldo nie dał szans Valdes'owi natomiast Messi dwukrotnie skutecznie uderzał w prawy róg bramki. Wynik spotkania 3:4 dla Barcelony, tak więc po raz kolejny mogliśmy zobaczyć piękny spektakl w którym akcja trwała całe 90 minut. Na zmianę cieszyli się kibice Katalończyków i Królewskich, ale jak mawiał Kazimierz Górski, dopóki piłka w grze…
Najdroższe letnie okno transferowe